Szycie i robótki ręczne

    Moi rodzice byli zawodowymi krawcami.

 
    Od najmłodszych lat asystowałam swojej Mamie przy szyciu i robótkach ręcznych. Mama wyczarowywała dla mnie, siostry i brata stroje na każdą okazję. Pruła swoje ubrania, dodawała kawałek kontrastowej tkaniny, szyła mnie i mojej siostrze bliźniacze sukienki na występy muzyczne. Pamiętam swój cudny, zielony płaszczyk ze sztucznego misia- przerobiony z maminego płaszcza oraz swoje spodnie w grochy z wełnianej spódnicy, sukienki w różyczki dla mnie i dla siostry, suknie ślubne, spodnie, kurtki,...
    Uchowała się jeszcze stara maszyna do szycia "Łucznik", z której wysypywały się łożyska, ale za to szwy nie marszczyły się i były idealne.
    Tata szył sporadycznie odzież cięższą. Pamiętam swój starannie wyprofilowany płaszcz oraz brązowy mundurek szkolny (marynarka i spodnie) do liceum.
    Lubiłam przyglądać się rodzicom przy pracy, pomagałam w drobnych czynnościach krawieckich. Pod okiem Mamy uczyłam się wyszywania i dziergania na drutach, a później zaczęłam szyć sama amatorsko.
    Nigdy nie uczęszczałam do szkoły krawieckiej, inspirowała mnie BURDA. Stroje szyte z BURDY były zawsze idealnie dopasowane.

   Zapragnęłam pochwalić się swoimi umiejętnościami i w 1992 roku wzięłam udział w konkursie BURDY, w kategorii dziecięcej. Uszyłam wówczas - synowi- kolekcję ubrań z aplikacjami o tematyce szkolnej oraz torbę "autobus" (wg wykroju BURDY). Zajęłam pierwsze miejsce w I etapie konkursu w Poznaniu i otrzymałam zaproszenie na pokaz w Warszawie, w Hotelu "VICTORIA". Syn reprezentował moją kolekcję, na pokazie, wśród dziesiątki najlepszych ubrań w kategorii dziecięcej. Wygrała wtedy najmłodsza i najbardziej urocza uczestniczka konkursu, ale dla mnie był to dzień spełnienia moich marzeń. Zostałam doceniona za swoją pracę i kreatywność.









    Dwa lata później wzięłam ponownie udział w konkursie BURDY. Syn prezentował się w dziecięcym bordowym trenczu, bordowych spodniach z tego samego materiału i w koszuli zainspirowanej klawiaturą fortepianu. Do finału nie dostałam się, ale szyć nie przestałam.


    Jeszcze w tym samym roku zorganizowałam swój pokaz na Gorzowskich Targach Pogranicza, z udziałem syna i zaprzyjaźnionych dzieci.




 
    Dziś szyję sporadycznie, ale co miesiąc wyczekuję niecierpliwie nowego wydania BURDY i marzę, by rozpocząć szyć od nowa, gdy tylko czas mi na to pozwoli.
    Myślę, że to rychło nastąpi, ponieważ zapowiada się, że na dłużej pozostanę osobą bezrobotną i trzeba będzie zorganizować sobie stałe zajęcie.